piątek, 29 listopada 2013

Zdążyć przed postem

Od dłuższego już czasu każde prawie popołudnie przerywa zmasowany odgłos samochodowych klaksonów, co samo w sobie byłoby tutaj normalne, ale jednak koncentracja odgłosów trąbienia w końcu mnie zaintrygowała i postanowiłam zainteresować się, co się dzieje. No tak, jasna sprawa- wielkimi krokami zbliża się czas postu, gdy zgodnie z tradycją nie zawiera się związków małżeńskich, więc młode pary pospiesznie wykorzystują ostatnią okazję.
Miałam okazję obserwować tutaj już wiele ślubów i mocno zastanowiła mnie ceremonia z nimi związana. Choć może nie tyle sam obrządek religijny, co atmosfera wokół ślubu panująca. Panna młoda występuje tradycyjnie w bieli, pan młody różnie- czasem w tradycyjnym gruzińskim stroju, czasem w normalnym garniturze, a czasem nawet w bylejakiej koszuli nawet bez krawata....  za to obowiązkowo wszystkie inne kobiety wystrojone są jak na galę wręczania Oskarów. Ceremonia ślubna to najczęściej niewielu gości, natomiast koniecznie ze dwóch fotografów i kamerzysta, którzy włażą wszędzie i potrafią nawet odsunąć ręką kapłana żeby zrobić lepsze ujęcie. Ogólnie to, co odbywa się w świątyni sprawia wrażenie imprezy pośpiesznej i zupełnie nie uroczystej, pop wyśpiewuje modlitwy i błogosławieństwa, następnie młodzi zapalają świece, całują Biblię, wkładają na głowy złote korony i robią trzy okrążenia wokół środkowej części kościoła, zakładają obrączki- i to już! Trwa to wszystko jakieś 20 minut i odbywa się oczywiście na stojąco. 




Marynarka niepotrzebna, za to kamerzyści obowiązkowi!


Ślubne korony już na głowach

Korony są dwie, kamery też dwie :)















Często w międzyczasie do świątyni wkracza już następna para młoda w asyście swoich krewnych i fotografów, jest nieustający szum, w większych monastyrach dookoła włóczą się turyści, wszyscy wchodzą i wychodzą kiedy chcą, plotkują, robią zdjęcia.... uuuh, kwestia gustu, ale jak dla mnie kompletnie nie odczuwa się powagi chwili. Co dziwne, na twarzach młodych najczęściej w ogóle nie widać żadnej radości czy wzruszenia, trochę to wszystko wygląda jak „odbębnianie” procedury i tak naprawdę całą zabawa zaczyna się dopiero po wyjściu ze świątyni...


Jak widać drugi rząd już niekoniecznie zapatrzony w ceremonię

Po ceremonii odbywa się obowiązkowa sesja fotograficzna w plenerze, a potem całe towarzystwo wsiada do samochodów (fikuśne dekoracje obowiązkowe!) i z głośnym trąbieniem odjeżdża w siną dal. I teraz zaczyna się najlepsze, ta rycząca kawalkada pędzi bowiem na złamanie karku spychając z drogi co tylko się rusza. Bardzo często część uczestników siedzi na otwartych oknach, trzymając się rękami dachu, powiewając czym się da i wydając głośne okrzyki. Obowiązkowo z przodu lub sąsiednim pasem porusza się auto, z którego wychyla się kamerzysta filmujący to szaleństwo. Taka przejażdżka trwa dosyć długo, objeżdża się całe miasto wzdłuż i wszerz, a jeśli jest w okolicy jakieś fajne duże rondo to robi się po nim co najmniej kilka kółek koniecznie non stop trąbiąc i krzycząc.


Teraz zacznie się najlepsza część

Wreszcie można się odprężyć

Foto!


Ogólne szaleństwo!


Trąbimy, krzyczymy i machamy!!!!


Co ciekawe, śluby nie odbywają się jedynie w weekendy, na głośne kawalkady natknąć się można również w środku tygodnia. No i oczywiście po ślubie następuje wesele, które jest kolejnym szaleństwem samym w sobie- 400 gości to zupełna normalka :)



niedziela, 10 listopada 2013

Polska w Gruzji, Gruzja w Polsce


Od jakiegoś czasu zaobserwować można niesamowity wręcz wysyp polskich turystów w Gruzji i niezależnie od tego, czy przyczyną jest otwarcie względnie tanich bezpośrednich połączeń do Kutaisi, czy proces przebiegał odwrotnie i to zapotrzebowanie na Gruzję wpłynęło na linie lotnicze, faktem jest, iż na rodaka natknąć się można w sezonie praktycznie wszędzie. Teraz turystów jest już znacznie mniej, ale i tak polska mowa pobrzmiewa w co bardziej znanych miejscach częściej niż jakikolwiek inny język obcy. Fakt ten nauczyli się już wykorzystywać właściciele wszelkiego rodzaju sklepów, środków transportu czy hosteli, więc widok polskiej flagi jako wabika na turystów nikogo już tutaj nie dziwi. 


Polska flaga na balkonie jednego z hosteli w Sighnagi

Przestał mnie też już dziwić typowy przebieg rozmowy z Gruzinami, którzy słysząc język polski lub wnioskując z akcentu że jestem Polką natychmiast zaczepiają mnie i przedstawiają z niezachwianą pownością swoją wersję śledztwa smoleńskiego- "..aaaaa, Polsza, Polsza, Kaczynski, samaliot, jewo russkije ubili zato szto Gruzju pamagał..." oraz deklarują wielką miłość do narodu polskiego "my Polszu oczien uważajem". Jako ciekawostkę wklejam link do gruzińskiej pieśni ułożonej specjalnie ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej. 
Czasami oprócz feralnego samolotu znajdują się jeszcze inne tematy, np. podczas udziału polskich kolegów w podwórkowej wersji "czacza ambush" w noc gruzińską niosły się dziarskie okrzyki "aaaa, Lewandowski, Solidarnosc, Walesa".... jakkolwiek by nie było, nie ma chyba na świecie drugiego kraju, w którym bylibyśmy tak znani i przedstawiani z dobrej strony. (Żeby jednak było jasne- zawiedzie się ten, kto sądzi, że ta wielka miłość przekłada się na preferencyjne ceny w hostelach czy specjalne traktowanie przez taksówkarzy!)



Tbilisi, ul. Lecha Kaczyńskiego


Tbilisi, popiersie może średnio podobne ale liczą się intencje

Jednak nasz kraj obecny jest w Gruzji nie tylko w sposób turystyczny czy polityczny. Mało kto wie, ale w wielu gruzińskich sklepach napotkać można na cały szereg towarów z Polski. Nie zdziwiły mnie słodycze (bo te mamy dobre) czy polska wódka, nawet chemia, kosmetyki, czy przetwory. Ale już herbata z Polski na półce gruzińskiego supermarketu wygląda kuriozalnie....


Swojsko brzmiące nazwy...


... swojsko wyglądające smaki ....

... ale żeby do kraju herbacianych pól sprowadzać herbatę z Polski??????

















Na szczęście proces ten przebiega w dwóch kierunkach i dlatego w Polsce spotkać można coraz więcej sklepów z gruzińskimi winami czy też gruzińskich restauracji. Z żadnego z nich nie korzystałam, więc nie komentuję jakości, ale widać wyraźnie, że zapotrzebowanie na Gruzję w Polsce istnieje. Pytanie brzmi, jak długo ta fala popularności się utrzyma. 


Stare Miasto w Warszawie



Warszawa

Kraków 

wtorek, 5 listopada 2013

Scena balkonowa

Każdy chyba cudzoziemiec przybywający do Gruzji prędzej czy później zwraca uwagę na sposób budowania tutejszych domów. Oprócz charakterystycznego kwadratowego, przysadzistego kształtu wszystkie one mają bardzo istotny element-zadaszony balkon. Nie jest to jednak zwykłe małe prostokątne pudełko przyczepione do ściany, tutejsze balkony to często istne dzieła sztuki. Najczęściej ozdobny balkon czy też weranda znajduje się od przodu budynku, pełniąc funkcje reprezentacyjne i aż kłując w oczy takimi dekoracyjnymi elementami jak misterne rzeźbienia czy przynajmniej wymyślna  balustrada.


Takie piękne rzeźbienia znaleźć można tam, gdzie zachowały się stare drewniane balkony

Balkon w wersji reprezentacyjnej

Czyż nie cudne?



















Z tyłu lub czasem z boku budynku znajduje się za to drugi balkon, a częściej taras, mający przeznaczenie typowo użytkowe- tu suszy się pranie, sortuje owoce, ustawia stos niepotrzebnych gratów lub wywiesza pościel do odświeżenia. Taki taras opleciony winoroślą to świetna sprawa, osobiście uwielbiam pić na nim poranną kawę, a teraz jesienią korzystać z ostatnich słonecznych dni, bo jest tu cieplej niż w środku budynku. 


Taras w wersji "roboczej" z suszącymi się owocami i praniem, a przy okazji moje biuro ;-)

Oczywiście dotyczy to budownictwa tradycyjnego, bo beton i bloki wkradły się również w tutejszą rzeczywistość, a co za tym idzie balkon ma w nich wymiary co najwyżej symboliczne. Bardzo szybko nauczyłam się, że trzeba bardzo uważać przechodząc pod takimi balkonami, bo pewnie ze względu na ich małą powierzchnię pranie najczęściej wywieszane jest na linkach bezpośrednio nad chodnikiem, zatem przechodnie nierzadko narażeni są na niechciany prysznic lecący ze świeżo wywieszonego zestawu pościeli czy ociekających wodą dżinsów. 

Balkony w wersji blokowej

Widok do spotkania wszędzie- tutaj samo centrum Tbilisi
Uwaga przechodniu, nad głową masz świeżo wywieszone pranie!