wtorek, 28 lutego 2012

(Wo)men in black

Gdyby ktoś zapytał mnie, czego najbardziej brakuje mi w Gruzji, na pewno pomyślałabym o wielu rzeczach bardziej czy mniej materialnych. Dziś podczas spaceru po raz kolejny uświadomiłam sobie, że bardzo brakuje mi w ludziach koloru. W stolicy jest nieco inaczej, ale tutaj na prowincji na ulicach widać przede wszystkim czerń i szarość, nawet brąz uchodzi już za odważny wybór. 
















Dotyczy to przede wszystkim kobiet, choć mężczyźni poza granatowymi dżinsami także nie odbiegają zbytnio od tego schematu. Właściwie niezależnie od wieku, kobiety ubierają się w długie, czarne spódnice lub czasem spodnie, czarne swetry, kurtki, kamizelki, torebki, buty, opaski lub chusty na włosy. Nawet nastolatki rzadko mają na sobie coś kolorowego, co najwyżej ubierają się w czerń w wersji nieco modniejszej. To automatycznie sprawia, że ludzie wydają się starsi, niż są w rzeczywistości, a poza tym jacyś tacy przygnębieni i zniszczeni życiem. Nawet młode ładnie dziewczyny automatycznie wyglądają o piętnaście lat dojrzalej. Nie miałam jeszcze okazji przekonać się o tym osobiście, ale podobno rodzaj i kolorystyka stroju nie zmienia się nawet latem, jednak tradycja jest silniejsza niż upał. 
Coś w tym jest, bo nawet ja (choć nie miałam takiego zamiaru) zrezygnowałam z noszenia bordowej kurtki, w której wyróżniałam się w tłumie na kilometr i przyoblekłam stateczną czerń. Co prawda dalej się wyróżniam, bo noszę dżinsy i kolorowe chusty, ale przynajmniej już nie oglądają się za mną na ulicy ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz